W wielu kręgach przywódców izraelskich wyobrażano sobie Mesjasza jako zwycięskiego wodza, który zrzuci kajdany rzymskiej okupacji i niewoli. Jeszcze inni sądzili, że będzie jak jeden z licznych królów starożytnego Bliskiego Wschodu. A Jezus Chrystus wbrew oczekiwaniom przyszedł do ludzi w ubogiej stajni. Choć możemy się dziwić, że ludzie dwa tysiące lat temu nie zauważyli przyjścia na świat Syna Bożego, to czy my nie jesteśmy do nich podobni? Chrystus przychodzi w schorowanej matce, samotnych dziadkach, niechcianych dzieciach, w małych i dużych problemach, w prostych i trudnych próbach i wyzwaniach. Wieczerza wigilijna i spotkania, w których dzisiaj uczestniczymy są dobrą okazją, aby zainteresować się bliskimi, którzy często są tak daleko.

Zwrócenie uwagi na innych, to wezwanie, które kieruje do nas Jezus dzisiaj. I nie jest to jedyna zaleta Jego przyjścia w tak niepozorny sposób. Narodziny w stajni czy grocie pokazują nam, że Bogu też nie było łatwo. Stwórca świata przyjął zimno, chłód, niewygodę. Nie wspominając o tym, że Jezus wziął na siebie na drzewie krzyża wszystkie nasze grzechy.

Tajemnicą świąt Bożego Narodzenia jest pocieszenie, że nie jesteśmy sami i wezwanie, iż dzięki Bogu i nam inni też nie muszą być sami. Ten dzień to także czas nadziei, która mówi, że nie potrzeba wielkich środków, drogich sprzętów, urządzeń i technologii, aby uczynić coś dobrego. Dla Boga, dla bliźnich i dla siebie. W końcu Boże Narodzenie to wielkie święto Boga, który wierzy w człowieka, w jego nawrócenie i ponowne spotkanie.

Adrian Czerwiński,
kurs V

error: Zawartość jest chroniona.