Dzieje Apostolskie są nazywane „Ewangelią Ducha Świętego”, ponieważ to na kartach tej księgi Pocieszyciel tak wyraźnie i wręcz namacalnie prowadzi wspólnotę uczniów Jezusa; znajdujemy tam także opis Zesłania Ducha Świętego. Konsekwencją zaufania mocy Ducha jest odwaga, radość i entuzjazm w głoszeniu Słowa Życia. Apostołowie już teraz czynią nową ziemię, którą zapowiada św. Jan w Apokalipsie.

Co zrobić, aby dzisiaj Kościół żył tak jak u początków chrześcijaństwa? Wydaje się, że sam aktywizm, werwa, siła ducha ludzkiego czy zapał nie wystarczą. W końcu zgromadzenie Pana to nie firma, czy organizacja dobroczynna. Najpierw potrzeba nam świadków, w Dziejach Apostolskich są nimi między innymi święci Paweł i Barnaba. Zauważmy, że oni głoszą Jezusa, bo doświadczyli Jego miłości, spotkali Go i to ich przemieniło. Widać to bardzo dobrze szczególnie w osobie Pawła, który prześladował Kościół Boży i świętych Pańskich. Apostołowie wielokrotnie modlili się i trwali we wspólnocie. Według ludzkiego myślenia powinni co raz więcej i więcej nauczać, zakładać wspólnoty. A oni po dokonaniu pewnego dzieła wracają do Antiochii. W jakim celu? Po to, aby umocnić braci w wierze, opowiedzieć, podzielić się, wracają po to,  aby zachować wspólnotę i odpocząć z Jezusem.

Postępowanie Apostołów pozwala im zachować radość i miłość oraz życzliwość. Cechy te są nam konieczne, aby inni widzieli w nas uczniów Jezusa. Warto zadać sobie pytanie: Gdy przechodzę obok kościoła, plebanii, sanktuarium, kapłana, siostry zakonnej, itd. czy widzę radość? Czy odczuwam, że ci ludzie są kimś niezwykłym? Niekoniecznie muszą być bohaterami z pierwszych stron gazet, ale mają w sobie to „coś”, co mnie pociąga. Oni potrafią miłować, ponieważ spotkali i uwierzyli w Tego, który został otoczony chwałą na krzyżu, który jest Miłością. A co, jeśli tego nie dostrzegam?

W celu zachowania radości Ewangelii to ja już teraz miłuję, chcę modlić się za Ciebie, porozmawiać z Tobą, być na tym samym poziomie rozmowy co reszta, po to, aby pociągnąć każdego ku temu, co jest wyżej. Nie mogę przemawiać z wierzchołków góry, w przekonaniu, że to ja jestem chrześcijaninem i to wszyscy inni mają mnie słuchać. Tej radości i ufności w Pana Zmartwychwstałego, w to, że  On daje życie Kościołowi, niech każdy z nas pragnie dla każdego, abyśmy mieli „ręce pełne roboty” w głoszeniu naszym życiem Ewangelii.

Adrian Czerwiński,
kurs IV

error: Zawartość jest chroniona.